Dzień dobry wszystkim, którzy jeszcze
tu zaglądają;) Ostatnio tyyyyle się działo, że nie starczało nawet
czasu na notkę tutaj.
Wakacje, których de facto nie miałam
tutaj – minęły. Tydzień urlopu spędziłam na miejscu,
odwiedziła mnie siostra z ciocią, pokazałam im piękną okolicę.
W międzyczasie na chwilę wpadła rodzina jednej współlokatorki,
rodzina drugiej współlokatorki – tak więc gwarno i wesoło było.
Oczywiście każda wizyta Polaków wiąże się z kiełbasą i wódką,
którą nam przywożą z kraju;) Kiedyś to nie będzie konieczne bo
dzisiaj nawet Wyborową w sklepie znalazłam ale póki co,musimy
raczej oszczędzać. I z tego względu dalej wynajdujemy sobie darmowe albo
tanie rozrywki typu piwo nad jeziorem/rzeką, darmowe koncerty na
mieście. A że w Lucernie dzieje się sporo, to jest w czym
przebierać:) Obecnie odbywa się międzynarodowy festiwal muzyki
klasycznej, oprócz koncertów halowych, biletowanych na mieście, są
krótkie 40minutowe eventy:) wieczorami można też spotkać
ulicznych grajków z fortepianem, skrzypcami...pośród uliczek starego
miasta – CUDO!
Nawet Roger Federer zaprasza na ów festival:) (nie chciało mi się załadować)
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=fZISGe6JYUA#t=17
Wycieczki w góry też nam się udają.
Hmm, gdyby nie kontuzje/niedomogi no i ta Wyborowa to pewnie więcej
by ich było;) Póki co, moim ulubionym szczytem jest Staserhorn.
Droga, oczywiście na nogach pokonana została przeze mnie już dwa
razy. Widoki przepiękne i niezapomniane i możliwe, że w weekend
znowu się wybiorę;)
Do tego mam tu tyle możliwości do
biegania! Dzięki koleżance, która wynajduje coraz to lepsze trasy,
mam okazję biec pośród lasów, jezior i krów, podziwiać
równocześnie góry, mijane wille i winnice;P
Co do pracy...hmm. Strasznie się
broniłam przed Zurychem ale chyba tam wyląduję. Ale od początku.
Pierwszą i trzecią rozmowę odbyłam tutaj, na miejscu w Lucernie.
Szpital prywatny. Sama rozmowa, trwająca łącznie z 1,5 – 2h,
przebiegła nawet ok, tj. nie stresowałam się jakoś specjalnie
bardzo;) Po tym 2 dni praktyk, takich hmm obserwacji – czy oddział
mi się spodoba, czy ja się im podobam. (mój polski chyba właśnie się uwstecznia - przepraszam). Oddział
interdyscyplinarny, obsługujący pacjentów ubezpieczonych prywatnie
i półprywatnie, 16 łóżek. Przypadki przeróżne: kolana,
kręgosłupy, jakiś rak pęcherza był, coś z interny. Po prostu
mieszanina wszystkiego. Sale jednoosobowe. W każdym pokoju łazienka,
lodówka, telewizor plazmowy, express do kawy a w kilku nawet
balkon! Na pierwszy rzut oka sala pacjenta przypomina pokój
hotelowy, w ścianach są nijako ukryte panele z tlenem, próżnią
czy po prostu wtyczki do prądu. Na tych 16 pacjentów 3 pielęgniarki
dyplomowane, i ze 3„FAGI” (to Fachangestellte Gesundheit – hmm,
takie prawie pielęgniarki ale nie do końca. Dokładnie sama jeszcze
nie potrafię powiedzieć, co mogą robić a co nie, ale mogą
wiele;) do tego uczniowie, z pielęgniarstwa i z FAGów. I ma taka
pielęgniarka 3-4 pacjentów, i cały dzień się nimi zajmuje. Do
tego jeszcze 2 osoby obsługi hotelowej na oddział, które serwują
jedzenie wg życzenia, zaopatrują pokoje w ręczniki, kosmetyki itp.
Na tym oddziale nie ma lekarzy oddziałowych. Każdy pacjent ma
swojego lekarza, z którym pielęgniarka wszystko ustala, w razie
nagłych sytuacji wzywa się lekarza z Izby, który jest jeden na
szpital a w syt. „rea” wołasz zespół reanimacyjny. Żeby tego
było mało, to jeszcze fizjoterapeuci, logopedzi, ergoterapeuci i
czasami Sitzwache (to taka osoba, która tylko siedzi przy pacjencie,
nic nie robi przy nim, a gdy coś potrzeba to wzywa pracowników
oddziału). Czułam się tam jak w hotelu. Przez te 2 dni udało mi
się pobrać krew, wyciągnąć cewnik z pęcherza i kilka ciśnień
pomierzyć. Nuuuuda. A, co ważne! Same młode osoby, pomijając
uczniów – byłam tam prawie najstarsza. Sztywna atmosfera, jakoś
buro...Oddziałowa była chyba młodsza ode mnie! Stołówka
pracownicza, że tak to nazwę nie różni się znacząco od
restauracji. Na rannej zmianie masz ok. 35 min. przerwy, kiedy
schodzisz z oddziału a Twoich pacjentów przejmuje koleżanka. Drugi
oddział w tym szpitalu był trochę lepszy. 26 pacjentów,
oddziałowa starsza, otwarta i żywiołowa pani, zespół bardziej
otwarty na mnie:) ale będąc tam, byłam już po praktyce i rozmowie
w Zurychu, w szpitalu uniwersyteckim, na oddziale chirurgii serca i
naczyń.
Tam spotkałam zupełnie innych ludzi. Zespół bardziej
otwarty, międzynarodowy a co za tym idzie, mówiący po niemiecku a
nie po szwajcarsku;) i tutaj - lekarze na oddziale, tu kogoś
zawieźć na blok, kogoś przywieźć, leki podać, wózki, łóżka
na korytarzu – trochę zamieszania, to jest szpital! Super;)
Najlepsze, że od listopada właśnie oddział przenosi się do nowej
siedziby, co dla wszystkich tam pracujących będzie nowym początkiem.
Samego miasta nie zdążyłam poznać
ale wierzę, że też ma wiele do zaoferowania.
Po każdej z tych praktyk nasza firma
otrzymuje feed-back, czy nas chcą czy nie. Chcieli mnie do tych 3
miejsc. Ja wybrałam jedno, i w sumie cały czas czekam na akceptację
firmy co do tego oddziału. Obawiam się, że ciężko będzie
znaleźć mieszkanie/pokój i pewnie na początku zamieszkam w
„hotelu pielęgniarskim”. To już od listopada miałoby nastąpić.
Za miesiąc egzaminy, 3 tygodnie wolnego (POLSKA!!!) i start w nowe
życie.
Łatwo nie będzie, ba! wiem, że będzie cholernie nawet trudno
przez pierwsze miesiące, i lata_ze względów finansowych też. Na szczęście spotkałam w programie ludzi, pośród których kilku mogę szczerze nazwać przyjaciółmi. Z nimi jest łatwiej, wiem, że zawsze mogę na nich liczyć.
Perspektywa zakończenia współpracy z firmą i zarabiania na
własne konto jest dobra, nawet bardzo:) a takiej w ojczyźnie naszej kochanej nie miałam...
Pozdrawiam!
K.
Dzień dobry. :)
OdpowiedzUsuńTak bardzo strasznie zazdroszczę takich pięknych miejsc do zwiedzania i biegania!
Mnie pozostaje mój małomiastowy klimat.
;) oj tam, oj tam. Na pewno masz z okolicy jakieś fajne zakątki, gdzie możesz wkuwać do matury;P
UsuńOjj dzieje się u Ciebie, dzieje. Powodzenia życzę, wytrwałości. I zarazem podziwiam Twoją odwagę :) Bo mi po praktykach w PL moja odwaga i optymizm gdzieś uciekły...
OdpowiedzUsuńNie jest łatwo w Polsce, w naszym zawodzie. Trzeba naprawdę "TO czuć", żeby to robić. Nie łam się! Będzie dobrze...
Usuń