W końcu, po sporym zamieszaniu, dyskusjach, rozmowach,
momentach zwątpienia podpisałam umowę. Zostaję. Firma zgodziła się na nasze warunki, w końcu
czujemy się bezpiecznie. Nie wszyscy zdecydowali
się zostać. Koleżanka, która ma narzeczonego w Pl., dla którego praca tutaj
byłaby niewiadoma postanowiła nas opuścić i wyjechać do Niemiec. Wielka szkoda bo to bardzo fajna dziewczyna...mam nadzieję, że kontakt utrzymamy.
Pogodę mamy dobrą, chociaż jest trochę duszno. W sobotę
zdobyłyśmy najwyższy szczyt – Pilatus. Trochę nieodpowiedzialnie z mojej strony
bo w trampkach_ale po prostu nie zabrałam z Pl butów a na nowe jeszcze mnie nie
stać;) Pięknie było! Mimo, że jedno podejście paraliżowało mnie i nie pozwalało
spojrzeć w dół, opłacało się. Koniecznie trzeba to powtórzyć. Na szczycie 2 Hotele,
restauracje i mnóstwo Chinczyków;P Ogarniamy
plan na kolejny weekend bo do zwiedzania, obejścia sporo.
A w sierpniu mam tydzień wolnego i odwiedza mnie siostra z
ciocią.
Robię listę rzeczy, które muszą mi przywieźć. W szkole…hmmm, łatwo nie jest.
Obciąża nas ilość godzin…dzisiaj np. było wolne ale od jutra do piątku od 8.15
do 16.30 w szkole, z jedną godzinną przerwą. Łatwo nie jest…tak wrócić w
szkolne ławki. Jedno z zadań domowych
obejmowało wizytę w banku i zasięgnięcie informacji dot. oferty danego banku. Załatwiłyśmy to bez
problemu. Nauka szwajcarskiego –
Schweizerdeutsch – jest raczej śmieszna, niż przynosiłaby mi jakąś korzyść.
Pani nauczycielka, młodsza ode mnie, jakoś nie ma pomysłu na te zajęcia.
Nudzimy się jak mopsy.
Dzisiaj kupiłyśmy piłkę do siatki i pograłyśmy sobie nawet:) , bolą mnie
przedramiona ale sporo zabawy z tym było i będzie nadal. Decyzja o pozostaniu tutaj niesie za sobą
kolejne, które trzeba podejmować, żeby tutaj „normalnie żyć”. Powoli, powoli odnajdujemy się. Wybieramy się na mecz BVB vs. FC Luzern! mieszkamy obok
stadionu więc grzechem byłoby nie skorzystać. Aaa, Polaków tutaj nie wielu.
Chociaż kilku już spotkaliśmy. Sklepy, zwłaszcza te tanie są już przez nas
rozpoznane;), głodu nie cierpimy a z każdym miesiącem będzie lepiej.
I tym
optymistycznym akcentem kończę i pozdrawiam!
Wydaje się, czytając, że nabrałaś wiatru w żagle i wypływasz na nieznane z radością. :)Pozytywne emocje płyną. Zazdroszczę gór!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jak ja bym miała takie tereny pod nosem to na pewno bym się nauką nie zajmowała :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHa!dokładnie:)/pozdrawiam.
Usuń