tak się jakoś składa, że piszę ostatnio moje posty wieczorową porą, tym razem też tak jest, ale tym razem piszę z domu, tj. z mieszkania w Zurychu, z pięknej czerwonej sofy, popijając napój chmielowy, wyrobu lokalnego;)
Jestem po 6 dyżurach (3 rannych <7-16>+3 popołudniowych <14-23>) i gdybym musiała, miałabym jeszcze energię na następne, bo tak świetnie mi się ostatnio pracowało. A wcale nie było lekko i bezczynnie.
Zwłaszcza dzisiaj, kiedy to musiałam ogarniać rzeczy, które powinna załatwić na ranna zmiana. I tak wydzwaniałam nie wiadomo gdzie organizując opiekę piel. dla pacjentki, która została wypisana albo pakowałam tabletki dla innej pacjentki, która też opuszczała oddział. Do tego musiałam pobierać grupę krwi u pacjenta, który miał o to wielkie pretensje, bo przecież już tyyyle razy mu krew pobierano i jakoś nikt nie wpadł na to, że przed operacją trzeba mu będzie grupę krwi oznaczyć...(a pacjent to Polak, pierwszy mój pacjent Polak:)) Inna pacjentka miała zaplanowaną na wieczór elektrokardiowersję, oczywiście żaden z panów lekarzy o tym nie pamiętał a gdy ja się upomniałam, to niestety już za późno było i przełożyliśmy to na jutro.
Aaa, mamy nowego asystenta, Włocha:) i wyobraźcie sobie, że ja mu pomagam w niemieckim;P tj. jak pisze jakieś raporty, czy rozmawia z pacjentami to mu dyskretnie podpowiadam;) śmiesznie, taki tam Mauricio.
:) Tydzień temu w górach. <ale mam żyły!>
Kupiłam dzisiaj bilet do Polski, na Święta, tj. mam urlop i lecę już 10.12:) Niestety nie mam bezpośredniego połączenia z Gdańskiem, więc przesiadam się w Berlinie...
Jutro jeden dzień wolny, wytęsknione spotkanie z G. i może łyżwy...3majcie kciuki za moje nogi!
Pozdrawiam i życzę udanego, słonecznego weekendu!
Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńWspaniale jest czytać, że tak dla odmiany ktoś lubi swoją pracę. :) Jaaak ja zazdroszczę gór. Niestety całe życie mam do nich daleko. :)
OdpowiedzUsuńNa początku powiem, że podziwiam Cię za to, jaką pracę wykonujesz, bo wiem, jak ciężka jest praca pielęgniarki i ile się od nich wymaga. Naprawdę super, że jesteś zadowolona ze swojej pracy. :) Najważniejsze, by robić coś z pasją.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! Ja chyba też muszę wybrać się na łyżwy, jeszcze zanim mnie rozprują. :D
Dziękuję za słowa uznania i pozdrawiam!
UsuńHej, trafiłam na Twojego bloga dzięki malowana marzeniami :) Zanim zachorowałam studiowałam pielęgniarstwo w Warszawie. To takie moje niespełnione marzenie, z którego świadomie zrezygnowałam. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
UsuńCzy mogłabym prosić do Ciebie maila? Pisałyśmy na wakacjach na gg, pytałam Cię o różne kwestie związane z wyjazdem, ale obecnie studiuję w innym miescie i nie mam tutaj gg ściągniętego na laptopa. Lub jesli możesz odezwij się na aniaaa1122@gmail.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ania
Fajnie, ze jest ktoś jeszcze zajarany swoją pracą :D
OdpowiedzUsuńNo i łyżwy! Ach łyżwy! Trzeba się wybrać z ekipą ;)
hej Kinia! napisz coś nowego tęsknie!
OdpowiedzUsuńJa swojego bloga usunęła,ale zastanawiam się zy by nowego za jakiś czas nie założyć....
pozdr :*
Powiedz mi, jak wyjechałaś do pracy w Szwajcarii? Korzystałaś z czegoś typu Curaswiss czy samodzielnie? Bo bliska osoba zastanawia się nad tym programem, a ja pomagam jej w zbieraniu informacji :)
OdpowiedzUsuń