poniedziałek, 7 marca 2016

Pielęgniarstwo w Szwajcarii...

Cześć,

nie będę pisać i przepraszać za to, jak długo mnie tu nie było;) Tak jakoś czas szybko leci, że brakuje mi go na regularne pisanie, chociaż tak naprawdę nic szczególnego nie robię. Chyba ostatnimi czasy źle planuję czas wolny albo po prostu mam coś ważnego do załatwienia.
Apropos, muszę zabukować wizyty u lekarzy w Polsce jak będę;P a wybieram się na Wielkanoc. Swoją drogą, wybrałam się ostatnio do ginekologa tutaj. Wizytę umówiłam online, na dogodny dla mnie termin, „u nas” w poliklinice uniwersyteckiej. Zobaczymy czy i jaki rachunek dostanę.


Chciałabym tym wpisem wrócić na medyczny tor tego bloga. Mamy tyyyle ciekawych przypadków, że chętnie się z Wami podzielę.

Pan M. Hiszpan, lat 50,od 30lat mieszkający w Szwajcarii. Któregoś wieczoru ni stąd, ni zowąd odczuł nagły ból pleców, szczególnie między łopatkami. Dolegliwości były tak wielkie, że nie mógł właściwie oddychać i pojechał do szpitala. Szpital kantonalny, zdiagnozował rozwarstwienie aorty wstępującej i helikopterem skierował do naszej kliniki. Oczywiście pan w trybie natychmiastowym znalazł się na stole operacyjnym i po kilkugodzinnym zabiegu można było zażegnać najgorsze niebezpieczeństwo. Standardowo trafił na intensywną terapię, a następnego dnia (po extubacji) na IMC. W międzyczasie wpadł w delirium, czyli zespół majaczenia pooperacyjnego i niestety przedawkowano leki uspokajające na tyle, że pana trzeba było znowu zaintubować i przenieść na intensywna terapię. A tam poszło dalej...zapalenie płuc, sepsa, aż doszło do infekcji mostka. W chwili obecnej pan jest już u nas na oddziale, po kilku kolejnych narkozach, związanych z leczeniem owej infekcji mostka. Mostek jest „otwarty”, i zaopatrzony VAC-opatrunkiem, który trzeba co kilka dni na sali operacyjnej zmieniać. Wszystko zaczęło się 48 dni temu. Długa jeszcze droga przed nim. Ale robi spore postępy, które widać z dnia na dzień. To właśnie sprawia mi największą frajdę w mojej pracy:)

Miałam jakiś czas temu pacjenta po wszczepieniu nowej zastawki serca. Standardowo mobilizowałam go na wagę (taką siedzącą), co obyło się bez problemu. Jak pan się znowu w łóżku (i dzięki bogu, że nie wcześniej!!!) położył, to zemdlał. Nie było go jakieś 30s., albo nie wiem sama ile ale wydawało mi się strasznie długo, bo nie mogłam się dowołać pomocy. Jakimś cudem akurat system dzwonków nie zadziałał, a na korytarzu nie było nikogo. Koleżanka usłyszała moje wołanie, ale wtedy pacjent już wrócił. Było to jakoś wieczorem i kurcze każdy gdzieś w swojej sali z pacjentami akurat. Przestraszyłam się nie lada, bo na szczęście często mi się to nie zdarza.

Mamy też na oddziale od długiego czasu pana R., którego po „zwykłych” bypassach spotkało multum komplikacji. Jakieś 2 miesiące temu miał ten zabieg. Teraz ciągle jeszcze z tracheostomią, mobilizowany musi być w 3-4 osoby.
Byłam dzisiaj na szkoleniu o tracheo, dość interesujące i ciekawie przeprowadzone, ale powiem tyle...nie nauczyłam się za wiele, bo już miałam do czynienia z tracheostomiami. Teoria teorią, ale jak wszędzie, praktyka weryfikuje pewne standardy. Przeraża mnie fakt, że niektóre koleżanki po fachu zadawały tak śmiesznie banalne pytania, że nigdy nie oddałabym siebie ani swoich bliskich pod ich opiekę.


Od jutra mam nocki. Z kolegą Polakiem:) hehe, może być śmiesznie;P  



Sanki! 
P.S. nauka na nartach jeszcze trwa...

10 komentarzy:

  1. swietny blog :) zapraszam do mnie
    http://codziennianiecodziennosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny blog :) zapraszam do mnie
    http://codziennianiecodziennosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, takie powikłania nie powinny się zdarzyć, na szczęście zażegnaliście problem. Jak teraz miewa się Pan, wrócił do domu? Jak ze świadomością, wszystko ok?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, pan wrocił szczęśliwie do sił:) trochę mu to zajęło, bo z kliniki rehabilitacyjnej musiał jeszcze do szpitala na chwilę wrócić ale obecnie wszystko z nim ok. /pozdrawiam!

      Usuń
  4. Heh, takie powikłania nie powinny się zdarzyć, na szczęście zażegnaliście problem. Jak teraz miewa się Pan, wrócił do domu? Jak ze świadomością, wszystko ok?

    OdpowiedzUsuń
  5. W Polsce niestety jest bardziej smutna rzeczywistość. Jednak i od tej reguły można znaleźć wyjątki. Jakby ktoś chciał dowiedzieć się jak naprawdę pracują nasi lekarze to można zajrzeć np. na tę stronę: http://www.salve.pl/POZ-%28lekarz-pierwszego-kontaktu%29,268,0,10
    . Pozdrawiam serdecznie z Łodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam! Z zainteresowaniem zagladam na blogi koleżanek po fachu, które zdecydowaly się wyjechać za granicę do pracy w swoim zawodzie. Coraz więcej pielęgniarek i pielegniarzy decyduje się na ten krok. Świetnie jak dziela się swoimi doświadczeniami! Zapraszam również na mój blog opisujący pracę w Anglii dla pielęgniarek i nie tylko. http://jakpachniepiniadz.blox.pl/html pozdrawiam autorkę! :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm ciekawa jestem jak dokładnie działa w Szwajcarii opieka medyczna. Pewnie o niebo różni się od polskich realiów, ale zastanawiam się pod jakimi względami. Zakładam, że zapewne korzysta się tam z takim programów jak https://egabinet.pl/ ułatwiających życie zarówno lekarzom jak i pacjentom, a nie jak w Polsce, trzeba się natrudzić by w ogóle dostać się do lekarza. Czekam na więcej wpisów! pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń