czwartek, 26 kwietnia 2012

Bez tytułu...

Dzień dobry!

w ten piękny, wiosenny dzień, gdzie temperatura za oknem wzrasta powyżej 20 kreski i chce się żyć_a raczej powinno "się chcieć" bo jakoś mnie melancholia dopadła i raczej samopoczucie mam deszczowe.
Mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie bo wybieram się na panieński wieczór koleżanki, na której ślub idę jednak-mimo wszytko 26 maja.

Byłam ostatnio na koncercie Much, w klubie studenckim. Przypomniały mi się te klimaty:) Trochę staro się tam czułam ale warto było usłyszeć chłopaków w świetnej formie. Czekam na kolejną płytę, która "się robi".


Z muzycznej beczki jeszcze - pewnie słyszeliście o Radzimirze Dębskim i jego dokonaniu z piosenką Beyonce.Nie znałam tej piosenki wcześniej, jakoś nie słucham tej wokalistki na co dzień. Wersja Radzimira podoba mi się bardziej. I wcale nie ma tu znaczenia jego ładna buzia i głos, w którym mogłabym zatonąć;)



Powyżej próbka jego głosu, z płyty dołączonej do kalendarza Gentelmani 2011.


Nie chce mi się pisać o mojej melancholii, skąd się wzięła i po co, bo to tylko ją karmi i pozwala jej rosnąć. Mogłoby się jeszcze okazać, że sama ją sobie stworzyłam i nawet ją lubię czasami. Muszę ją jednak stłamsić i zamknąć w szafie, oby na długo.

W pracy, hmm - sporo się dzieje w kwestiach personalnych. Mają zamiar nas mieszać z zespołem o. kobiecego i to wszystkich bulwersuje. Mimo, że jesteśmy jednym oddziałem to każda część: męska i kobieca pracuje na swój sposób. I tak od 20 lat. Nie wiem czemu ma służyć mieszanie nas skoro nikt tego nie chce - oprócz dyrekcji (podobno). Otwarta wojna wisi w powietrzu. Koleżanki, które mają pójść na damską zamierzają pójść na zwolnienia...ehhh i to teraz - długi weekend. Sądzę jednak, że to dobre posunięcie. Nie zostały poinformowane przez oddziałowa o takim "kroku"poczynionym wobec nich, ani one ani nikt. Dopiero jak pokazał się grafik zobaczyłyśmy, że 2 z najdłużej pracujących na męskim na nim nie ma...Porażka w komunikacji, w relacjach - totalny kataklizm. A ja chciałam wziąć urlop, nie dostałam go jednak i 1, 2 mam D.



Pracy w oddziale mnóstwo. Jest trend na HETD. Ostatnio zmarł nam pacjent z tego powodu. 55 lat, alkoholik, żylaki przełyku i spirala nastąpiła, prowadząc do nieuniknionego. Zdążyli go jeszcze zoperować i po zabiegu przeżył jeszcze 2 doby...
Mamy pana, który tak nieszczęśliwie spadł ze schodów, że skończyło się trepanacją. Przyjęliśmy go z OIOM-u. Niby przytomny, logiczny ale spowolniały i niesamodzielny. Neurochirurgia nie widzi nadziei na poprawę.  Nie zacytuję, co powiedział neurochirurg naszemu dyżurnemu...
W ogóle jakoś sporo zgonów u nas.  W kwietniu chyba z 5 było. To sporo jak na nasz oddział. Operuje się coraz starszych, bardziej obciążonych i takie są rezultaty. Oczywiście, wszystkie te zabiegi nie były planowymi, tylko ratującymi (?) życie, a raczej przedłużającymi o tydzień czy dwa.

Wczoraj wrócił do nas pan po wycięciu H.I.D w zeszłym tygodniu. Z krwiakiem i obrzękiem moszny. Wszyscy pamiętamy go z dnia zabiegu. Maruda! Zażyczył sobie cewnikowania, 2 godz. po zabiegu, a że jakiś protegowany "neurolożki" z naszego szpitala to spełnili jego prośbę. I taki mamałyga, że 3 dni po zabiegu leżał w łóżku i marudził. Normalnie w 95% wychodzi się następnego dnia, na własnych nogach, bez problemu. A tu taaaki się trafił, zirytował wszystkich. Jak go zobaczyłam wczoraj to o mało z krzesła nie spadłam. I tu znowu taka prawidłowość - ja jakiś pacjent stwarza sztuczne problemy, nie słucha nas, nie współpracuje tylko am swoje chore teorie to często wraca z jakimś powikłaniem. Na początku miesiąca też miała miejsce podobna sytuacja. Pan po cholecystektomii klasycznej,marudny na tyle, że chciał znieczulenia ogólnego przed usunięciem drenu - wrócił w niewielkim ropniem podwątrobowym. Na szczęście udało się go rozpędzić zachowawczo.

Na N z pon/wt koleżanki przyjęły rowerzystę, ze złamaną rzepką, podejrzeniem commotio. Najśmieszniejsze jest to, że koleżanka w drodze do pracy spotkała pana, jak jeszcze był cały:D Hehe, pan dosyć charakterystyczny - puszysta broda, prawie do pasa;)

Nasz oddział ma obsługiwać kibiców na Euro. Niedawno ukazał się w wyborczej artykuł pt. "Oddział wstydu". Autor artykułu, mając na myśli nasz oddział - opisywał fatalne warunki w nim panujące - obdrapane ściany, tragiczne łazienki itp. Przytaczany były nasz  pacjent ubolewał nad tą kwestią, zaznaczając jednocześnie, że opieka była wspaniała;D No i się zaczęło. Pani dyrektor umyła ręce, mówiąc, że nie udało się pozyskać funduszy na remont z żadnych źródeł, że potrzebny jest gruntowny remont i nie ma sensu "zamalowanie" problemu. I po raz kolejny zaprzeczyła sama sobie bo 2 dni po publikacji artykułu zaczął się jakiś pseudo remoncik, polegający na malowaniu właśnie! Sala po sali, pitu pitu, cholera jasna. Nic to, że brak jakiejkolwiek przestrzeni, żeby wyjechać łóżkiem z pacjentem, że w łazienkach i tak grzyb przejdzie farbę, że kompletnym absurdem jest zakrywanie po wierzchu całego syyfu, gdzie powinno się zamknąć część oddziału i zrobić to porządnie! Po cholerę - marnowanie czasu i jakichś tam pieniędzy.



Tym pesymistycznym akcentem kończę na dziś i zabieram się za zrobienie pysznych kanapek z mozzarellą i rukolą:D

Pozdrawiam!



czwartek, 12 kwietnia 2012

Poświątecznie:)Krwawo i wiosennie:D

Cześć!,

mam nadzieję, że po świętowaniu w naszym, polskim stylu nie jesteście grubsi i "chorsi"/:D. Pogoda w niedzielę raczej nie spacerowa była - u mnie śnieg, więc sprzyjało to owemu świętowaniu. Na szczęście zakończyłam ucztę ok. 15 bo wtedy wyruszyłam na dyżur nocny. Pewnie zdziwicie się, że tak wcześnie jednakże owego dnia komunikacja publiczna - autobusowa nie działa i musiałam pojechać nijako na około:D. Nie chciałam fatygować ojca, brata, ciotki a sama bałam się brać od ojca samochód bo jest duży i się nie mieszczę :p


Zanim o perypetiach iście szpitalnych powiem, że dosyć duchowo udało mi się przeżyć Triduum. W czwartek przepiękna Eucharystia, w święto kapłanów. Wiernych zebrało się caaałe mnóstwo, życzenia, podziękowania dla księży=cudnie. Piątek spędziłam w pracy, więc raczej bez uniesień;) za to w sobotę Wielką, będąc już w mojej ukochanej wsi, Święconka. Zauważyłam taką prawidłowość, że wielu ludzi pojawia się z dziećmi na święceniu pokarmów ale w zwykłą niedzielę darmo ich wypatrywać na Mszy. Słabe to i bez sensu. Nie lubię pozerów, bylejakości.
Wieczorem, na 20 Msza Św. Wigilii Paschalnej, już w radosnej odsłonie po 40 dniowym poście, po raz kolejny "poleciałam." Wypełniła mnie taka radość z obecności w Kościele, z możliwości bycia tam wtedy, że tej energii starczy mi na długo. Przepiękna jest ta Liturgia, poświęcenie ognia, wody, orędzie wielkanocne, czytania. Nic to, że stałam przez 2 godziny, i nogi wrastały mi w d...;P Jak wróciłam pozwoliłam sobie wypić piwko!Mmmm, przepyszne było, wyczekane i zimne:) A rano, na 6, z powrotem do Kościoła:D, hehe.



Jak dojechałam w końcu do miasta, strasznie bolało mnie gardło. Mając zapas czasu odwiedziłam aptekę, a potem co nie co i.v. podała mi koleżanka.
W oddziale, hmm. 26 panów było. My dwie.  Dwóch panów przyjęto "na dniu".

I - niedrożność zrostowa, z cechami wznowy neo, po o. Milesa (http://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_Milesa). Pan dość sędziwy, do tego ociemniały, po udarze. Tachykardia, hipotonia, pompa z dopaminą, zaburzenia świadomości. Świątecznie jak cholera, nie ma co....Szkoda tylko, że oprócz niego jeszcze 25 na oddziale;P

II - 83 lata, marynarz, kamica pęcherzyka. Pan chodzący, uśmiechnięty, gadatliwy, dowcipny. Generalnie bezproblemowy. Dostał leki godzinowe i miał spać....Ok. 23 sąsiad z sali przybiegł, że coś się z panem dzieje. Miał bardzo silne dreszcze, jak przy narastaniu gorączki i to się nam nasunęło. 37,5 - spoko, pewnie jeszcze rośnie.
Za chwilę już 38, pan robi się co raz bardziej nie spokojny i tak jakby zaczyna sinieć.
Lekarz, RR, duszność...i nagle pan pada na łóżku bez ducha!
Zatrzymał się!!!Ku...!
Reanimacja, anestezjolog, ekg.
 Cholera, pierwszy raz byłam bezpośrednio przy pacjencie w momencie ustania pracy serca. Zazwyczaj, wśród naszych pacjentów, jeśli już dochodzi do reanimacji to jest ona poprzedzona stopniowym pogarszaniem się stanu ogólnego, chociaż może nie, źle się wyraziłam. Po prostu, ktoś jest po zabiegu, albo bardzo skrwawiony i można się nijako "spodziewać", że coś może się dziać złego.
A ten gość!? W sumie to nagła śmierć sercowa następuje nagle właśnie...OZW, nieleczony czy  w porę nie rozpoznany też prowadzi w jedną stronę.
I tak reanimowaliśmy pana, dobre pół godziny, AED nawet użyty został... w sumie skutecznie, bo trafił pan na OIOM, żyje jeszcze ale rokowania nie są dobre...Na naszym oddziale reanimacje na szczęście nie zdarzają się często. W mojej karierze (3,5 letniej) może 4, 5....ale 2 ze skutkiem +. Jaka masakra - chcemy intubować - nie ma łyżek od laryngoskopu! Poprzedniego dnia też była akcja i ze sterylizacji nie wróciła jeszcze. Luuudzie! Myślałam, że j..ę w ten wózek reanimacyjny, skoro i tak żadnego pożytku z niego nie ma. Poleciała koleżanka na sąsiedni oddział i dorwała łychę. Wraca, okazuje się, że nie pasuje do naszej rękojeści! Znowu przebieżka i co się okazuje? Baterie do d...na szczęście miałyśmy pod ręką inne i poszło już. Wszystko to trwało może 2-3min, ale jak ważny jest czas podczas reanimacji chyba wiadomo.


Po całej akcji, normalnie zasypiałam na stojąco, a tu trzeba było dalej działać.  Przyjęłyśmy pana, jakiś drobny pijaczek, którego podczas świątecznej libacji córcia pobiła, łamiąc 3 żebra i powodując odmę...taka miłość właśnie:P I to moje gardło, sama miałam T 38 prawie więc słabo. Nadmiar pracy nie pozwalał  mi się nad sobą rozczulać....



A dzisiaj, a dzisiaj byłam specjalistką od przetaczania KKCz i FFP. W sumie przetoczyłam 8szt. tych preparatów. Już nie raz pisałam jak odpowiedzialne i pracochłonne to zadanie. Okazało się, że koleżanki które były ze mną na dyżurze mają nieaktualne szkolenie, tj. przeterminowane. Musimy je odnawiać co 4 lata. Moje jeszcze nie zdążyło się przedawnić;D  Btw. 2 KKCz i 2 FFP trafiło do pana, który przedawkował warfarynę, INR 11,3! 

Tyle tego na dzisiaj, jutro kolejna walka nocna;) Oczywiście walczyć będę ze złymi chorobami, przypadłościami a nie z pacjentami;)
Miłego wieczoru!


Czy znacie już Dawida Podsiadło? Kocham go nawet;)
http://xfactor.tvn.pl/wideo/427,1,dla-dawida-tatiana-proponuje-royal-albert-hall,116335.html

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Depresyjnie jakoś...chyba ciśnienie;/

Cześć wszystkim,

na początek piękna piosenka, piękna Dziewczynka: 




Jestem po dziennym dyżurze. Weekend minął mi dość intensywnie, na kursie EKG. Najgorzej było w sobotę bo po nocnym dyżurze w pt, pojechałam prosto na kurs. Zaliczyłam śniadanie z Mc’u i od 9 do 13.30 uczyłam się, a może raczej siedziałam jak zombie i robiłam "notatki". Ledwo żywa i półprzytomna. Nie wiem jak wytrzymywałam to przez 2 lata, studiując dziennie i pracując;) Młodsza byłam, miałam więcej zapału i chęci. Niby teraz też mi  tego nie brakuje ale się odzwyczaiłam od nie spania po nocy. 
W niedzielę, już bardziej wypoczęta również byłam na kursie. Po nim ładnie poszłam na Eucharystię, niedziela palmowa, początek Wielkiego Tygodnia – pięknie i kolorowo było. Ostatni tydzień postu, czas wytężonej refleksji, w mniejszym lub większym stopniu zamierzam się „zawiesić” przed Triduum.  


Nie może tu dzisiaj zabraknąć wspomnienia o Karole Wojtyle. Dzisiaj 7 już rocznica jego śmierci. Pamiętam tę sobotę, rok w którym przystępowałam do matury. Z rana byłam na korepetycjach z chemii, wieczorem uczyłam się tam czegoś i dotarła do mnie ta wiadomość. Z perspektywy mojej wiary w sumie nie straszna, wierzę przecież, że "wrócił do domu ojca" ale tęsknota i żywy autorytet, który był wśród nas odszedł... Wspominanie go i jego słów, (które były wcielaniem w życie Pisma Świętego), wypełnianie ich, przychodzi wielu ludziom o wiele trudniej niż wtedy gdy był tutaj fizycznie. Jego zdolność do porywania tłumów nie powtórzy się pewnie, umiejętność dialogu też. Uświadomienie sobie tego, co napisałam w nawiasie zmieniłoby postępowanie wielu "katolików", bez względu na osobę Jana Pawła II.

Wczoraj moja ukochana Trójka świętowała 50 - lecie istnienia. Imprez sporo, a najlepszą dla mnie niespodzianką było zobaczenie w wieczornym wydaniu "Wiadomości" pana Marka Niedźwiekiego jako współprowadzącego oraz Helen! Kto słucha lp3, wie kim jest owa Helen i zrozumie moją radość;D


Ten tydzień w szpitalu zaczął się dość mocno. Już na raporcie dowiedziałam się, że pacjentów sporo, z czego znaczna część leżący, wymagający wzmożonej opieki i pielęgnacji. Stanowi to nie mały problem bo jest nas stanowczo za mało. Do tego - 2 koleżanki na zwolnieniach lekarskich i słabo z obstawieniem świąt… Na szczęście będą to moje 4 czy 5 święta więc obstawiam noc w niedzielę.  

Do zabiegu na dzisiaj przewidziano pacjenta z amputacją udową, zwieźliśmy go ładnie na blok, INR ponad 3 (lol), i z powrotem na górę. Noga śmierdzi na pół oddziału, zanim pana ustabilizują współpacjenci na sali zejdą na skutek zaczadzenia. Btw śmierdzi na naszym oddziale, jak porównała koleżanka - jak w kurniku! Mimo, że pochodzę ze wsi, nie mieliśmy ptactwa w zagrodzie, ani żadnego innego bydła;p, więc nie wiem czy to ten rodzaj zapachu. Coś jest na rzeczy i ewidentnie śmierdzi, momentami wręcz j…e! 

Wczoraj przyjęli pacjenta do obserwacji bólów brzucha. Przeszłość nowotworowa, 55 lat… kontakt  logiczny trudny, wczorajsi dyżurni jakoś zaniechali pana. Jak się dzisiaj za niego zabraliśmy, to zatrzymał się w pracowni TK. Reanimacja nie odniosła skutku. Zgon 12.10.  

Na jutro rozpisano 5 zabiegów, sporo jak na nasze możliwości. Mam jutro N, więc będzie się działo. Po stresie operacyjnym różne rzeczy mogą się wydarzyć. Jesteśmy we dwie na dyżurze, pacjentów ponad 30;/

Od ponad miesiąca nie byłam w domu,  tęsknię jednak.  Do rodziców, do przestrzeni dużego domu, do podwórka, ciszy wokół, widoku lasu za oknem… teraz podobno biało się zrobiło, bardziej zimowo niż wiosennie. Liczę, że do piątku będzie pięknie:) W pt wieczorem, po dziennym dyżurze, w dniu urodzin mojego taty, w Wielki Piątek zawitam do domu:) Już nie mogę się doczekać!
 Pokupowałam już trochę słodyczy do paczek świątecznych, którymi się obdarowujemy… wczorajszy głód czekoladowy okazał się silniejszy ode mnie i pojadłam sobie co nieco.:P  Co do alko, 3mam się dzielnie- mimo flachy, którą jakieś 3 tygodnie temu dostałam od pacjenta, a która chłodzi się w lodówce, mimo wina, które stoi w barku :D 


Tyle na dzisiaj, dobranoc!
Pozdrawiam!

P.S. Tytuł posta wziął się z modnego zwalania wszystkiego na pogodę i warunki atmosferyczne. Mnie też się udzieliło, chyba lepsza pogoda niż analizowanie swojej głębi, na którą nie mam odwagi.