środa, 20 czerwca 2012

Wieczór bez meczu?! ;(

Cześć,

jak mówi tytuł posta ubolewam nad faktem dzisiejszego wieczoru bez meczu na żywo. Obejrzeć powtórkę to nie problem ale nie o to przecież chodzi. Najgorsze jest jednak to, że jutro mam N, i nie zobaczę starcia Portugalii i Czech. Przy całej sympatii dla naszych sąsiadów, kibicuję Portugalczykom. o!

18.VI. byłam na meczu Hiszpania - Chorwacja. Emocje i przeżycia trudne do opisania. Być na meczu euro, nawet dla tak przeciętnego fana, za jakiego się uważam - to niesamowite doświadczenie, nieporównywalne z meczem powiedzmy T-Mobile Ekstraklasy;D Stadion pełen kibiców, wielki szum, doping i tam na murawie 22 piłkarzy, często z górnej, światowej półki:) Po meczu, w meeega burzy czekaliśmy na SKM, ale nie przeszkadzało to nam specjalnie. Rozentuzjazmowani meczem udałyśmy się na Stare Miasto aby tam poświętować Euro:) Ograniczeni jednak moją pracą bo dnia następnego miałam dyżur na 12, o 3 grzecznie poszliśmy spać.


Co do naszej Polskiej gry w ME nie będę się rozwodzić nad przyczynami tego stanu. Kto zawinił, dlaczego odpadliśmy...Stało się. Trzeba teraz zbierać siły na grę o Mundial. Moim celem jest mecz w Warszawce, z Anglią:) Poza naszą 11 chciałabym zobaczyć na murawie Gerrarda czy Rooney'a.

Wczoraj więc senna, ale z pewnością trzeźwa ;P wybrałam się do pracy na godzinę 12. Mamy dwie studentki pielęgniarstwa na praktyce, wesołe, młode i niedoświadczone. Też kiedyś taka byłam, przejmowałam się na wyrost;) Mieliśmy tylko jeden zabieg - cholecystektomię laparoskopową, młody, sprawny chłopaczek więc poszło gładko. Poza nim w oddziale połowę stanowią pacjenci z trzustkami, pewnie przezywanie sportu bez piwka jest dla nich za trudne /ok, dla mnie też, ale z umiarem - no chyba, że jest ważny powód i nie pozostaje nic innego;P/, kolejną spora grupę stanowią urazy głowy - też spowodowane alkoholem, czyli euro;D Tak więc drodzy czytelnicy takich właśnie europacjentów mamy. No dobra, było też 2 Irlandczyków. Jeden starszy pan, którego dorwał wyrostek na obcej ziemi, i drugi, młodszy, który wypisał się na własną prośbę, jak tylko wytrzeźwiał;D
Obserwując zachowanie młodych Polek wobec Hiszpanów zwłaszcza, stwierdziliśmy ze znajomymi, że za 9 miesięcy nastąpi "pik" demograficzny, w postaci "europółsierot". To zaowocuje kosztami dla nas, podatników - na zapomogi dla samotnych matek;)

Tym jakże optymistycznym akcentem kończę, licząc na finał Hiszpania - Niemcy...ale cholera, komu wtedy będę kibicować - obie drużyny bardzo lubię:) Naprawdę.



i Adamek też wygrał walkę! 

wtorek, 12 czerwca 2012

Lalalala, święto trwa!

Kochani,

po upojnym, sportowym weekendzie, który spędziłam oglądając mecze w tv i strefie kibica, mając wolne od pracy, zbieram się właśnie do naszej gdańskiej strefy na dzisiejsze mecze. Wczoraj Ukraińcy, a konkretnie Szewczenko w pięknym stylu pokonali Szwedów. Co za emoocje! I nic to, że byłam w pracy. Pacjentów zaledwie 20 i drugą połowę obejrzałam całą:D Rewelacja! Niestety nie widziałam starcia Anglii i Francji, duchem będąc z Anglikami oczywiście.
Po pierwszym meczu Hiszpanów z Włochami w naszym mieście zapanowała istna fiesta! Stare Miasto ogarnęły śpiewy, śmiechy, zabawa, mini mecze na Długiej;) Do białego rana, Polacy, Włosi i Hiszpanie:) czegoś takiego jeszcze nie widziałam w Polsce, a konkretnie w centrum sporego miasta. Będąc swego czasu z Rzymie, uczestniczyłam w imprezie na Schodach Hiszpańskich. U nas to nie do pomyślenia. Tak więc Euro 2012 przeżywam w świątecznej atmosferze, mam nadzieję, że takowa utrzyma się po dzisiejszym meczu z Rosją...

Życzę kibicom niezapomnianych emocji, a nie kibicom radości mimo wszystko;)


niedziela, 3 czerwca 2012

Coraz bliżej święto!!!

Dobry wieczór Państwu,

jestem po D. Dyżur zapowiadał się całkiem miło. W ramach przygotowania do święta, nasz szpital ograniczył przyjęcia planowe i tym sposobem o 7.00 rano było zaledwie 18 pacjentów!  Kurde, tak mało to nawet na Boże Narodzenie nie było. Heh, dla nas dobrze bo nie płacą nam od ilości pacjentów. I tak po raporcie musiałam zwlekać z łazienki na salę pacjenta, z krwiakiem w głowie, któremu oczywiście nie wolno chodzić. Pan stał, a raczej chwiał się na nogach w kałuży sami wiecie czego...on niestety butów, kapci nie miał;P. Przyjęty został ok. 6 rano, prawie 3 promile we krwi. Dowlekłyśmy go do łóżka, wyjaśniając oczywiście co, jak i dlaczego. Założyłam panu cewnik do pęcherza /:)/ i stanowczo kazałam leżeć! Pan nawet posłuchał i do 19 nie było z nim problemu. No może poza uzupełnianiem danych osobowych, po otrzymaniu dokumentów.
Śniadanie udało nam się zjeść całkiem przyzwoicie. A! No właśnie, czy wiecie, że X-factora wygrał mój faworyt Dawid?;D

Ładne, nie?


Po śniadaniu - zlecenia, tj. leki i.v. Z 10 przekłuć, tj. założenie nowych wenflonów. Standard jest taki, że po 3 dobach wenflon się wymienia, tak też czynimy;) a jak wiadomo, żyły są różne, jak i pacjenci. Oczywiście każdy od razu twierdzi, że ma kiepskie żyły, że trudno coś nakłuć itd. Jakoś poszło, i po kolei otrzymali piękne, świeże, różowe wkłucia;)
Od przedpołudnia zepsuły się telefony w całym szpitalu, i tak, żeby coś załatwić w laboratorium czy banku krwi trzeba było latać z IV piętra na parter. Masakra! Nalatałyśmy się. No i oczywiście to samo z lekarzami naszymi, żeby ich wydostać, zawołać czy zapytać o coś - latasz po dyżurkach, 3! i szukasz cholera jednego, z drugim;D Dobrze, że reanimacji nie było żadnej, a zanosiło się.

Ok. 16, po 3 innych - przyjęciach, (w tym młodego, poparzonego chłopaka, który wraz w przyjaciółmi "popalili się" nad ranem, na szczęście w dobrym stanie ogólnym poparzenia IIst.) przyjęliśmy krwawienie z górnego docinka przewodu pokarmowego. Pan dotychczas nie leczył się na nic. W zeszłym tygodniu był w innym szpitalu, z tego samego powodu, gdzie nie dał sobie zrobić gastroskopii, i wypisał się na własną prośbę. Wczoraj wieczorem ponownie zaczął rzygać krwią (przepraszam co wrażliwszych:) i chyba się przestraszył. Na oddziale początkowo "w miarę", co prawda jeszcze nie było wyników krwi a w sondzie czerwono, mimo to myślałam, że ujdzie spod skalpela bo ciśnienie "trzymał". I znowu oczywiście bieganie po dyżurnych, żeby zlecenia dali, krew zlecili itd. I tak trwał pan z godzinę, po czym ciśnienie spadło mu tak gwałtownie, że ja zdążyłam tylko polecieć po lekarza i zabrali go na blok. Jak go zwoziłyśmy to z ambu pod ręką i w nadziei, że nie "stanie" w windzie. Operowali go niecałe 2h, krwawiący wrzód żołądka zdaje się. Przywiozłyśmy go "na rurze", ale na własnym oddechu, kilka minut przed 19;)

Tytuł posta odnosi się oczywiście do Euro! Już nie mogę się doczekać. Już nie przejmuję się ewentualnymi trudnościami, na które będę narażona jako mieszkaniec "Dumnego  miasta gospodarza":D, mam gdzieś liczne niedociągnięcia organizacyjne Polski jako gospodarza...no dobra, aż takim looserem nie jestem, ale mam na to nikły wpływ. Tak, tak - We are all hosts!:D Chcę po prostu poczuć radość kibicowania i wierzę, że wszystko się uda i jakoś będzie - pięknie będzie!!!:D
Tym sposobem 8 oglądam mecz u przyjaciółki, na dużym ekranie - tj. większym o wiele od mojego:P



 

Btw ostatnio rozmawiałam na temat Euro z 2 facetami, młodymi dodam. I k... absolutnie ich to nie "jarało". Dziwnie się poczułam, bo zwykle faceci są fanami a kobiety nie znoszą futbolu. A tu zong:O

Co tam, nie ma co uogólniać. 

 Poniżej link z wczorajszego rozpoczęcia opolskiego konkursu Superjedynek, w autorstwa Radzimira:)Mmmm!


Pozdrawiam!