sobota, 24 września 2011

SIŁACZKI;D

Dzień dobry/dobry wieczór!,

witam w ten miły, sobotni wieczór. Za oknem już prawie ciemno, chłodno i w ogóle jesiennie. Będąc na spacerze podziwiałam budzącą się jesień_złotą, polską...

Miałam dzisiaj gości, mama, siostra i kuzynka odwiedziły mnie w mieście. Oczywiście nie obeszło się bez bezcelowego łażenia po galeriach handlowych;/ Masakra! w sobotę, po południu, ludzi wszędzie pełno...brrr, nienawidzę tego. Na szczęście późniejszy obiad i spacer zatarł złe wrażenie:)

Miałam ostatnio bardzo ciekawy dyżur nocny w pracy. Zaczęło się standardowo - obchodem. Po czym zaczęłyśmy robić zlecenia, tj. podawać leki dożylne, doustne.

Wśród pacjentów, od poniedziałku mamy pana P. 37 letni alkoholik, z OZT. Wpadł w delirium. Od początku dyżuru widziałam, że "coś" się z nim dzieje, niespokojny, splątany...zwiastuny "czegoś". Dostał leki wg zleceń, również "uspokajacze", które wcale na niego nie zadziałały. Nadal przejawiał dziwne zachowanie. W pewnym momencie usiłował wyrwać sobie cewnik z pęcherza bo stwierdził, że musi zapalić. Zaczął krzyczeć, że do domu musi iść, ze mamy mu dać noż, bo musi sobie odciąć cewnik. Po konsultacji z lekarzem, leki i pasy. Byłyśmy 3, i ledwo udało nam się pana unieruchomić. Ok, leży i krzyczy. Inni pacjenci z sali zaniepokojeni jego zachowaniem, rzucali jakieś głupie uwagi. Niestety nie było innego wolnego miejsca czy sali żeby go przenieść. Wróciłyśmy do swoich zajęć, po ok. 15 min. rzeczony pan wyplątał się (nie mam pojęcia jak!) i baaardzo chwiejnym krokiem, z papierosem w ustach udawał się do łazienki. I replay...lekarz, leki, pasy. Tym razem lekarz pomagał nam pana unieruchomić.

W tzw międzyczasie przyjęłyśmy 90-letniego pana, z krwiakiem przymózgowym, niekwalifikującym się do leczenia neurochirurgicznego. Pan S. na początku wydawał się logiczny, zmieniłam jednak zdanie jak próbował sikać do zlewu i nie stosował się do zaleceń. Założyłyśmy barierki na łóżko, do tego cewnik Foley'a i cierpliwe instrukcje co ma robić a czego mu nie wolno. Wracamy do swojej pracy. Za chwilę współlokator z sali wzywa nas - pan przeszedł przez barierki, cewnik naciągnięty jak struna, i ogólne zdziwienie na twarzy, co on tu robi, do domu musi iść. Następny! Było już koło północy. Przez akcję z cewnikiem do worka zaczęła spływać krew. Przyszedł lekarz, popłukał, wymienił cewnik. Pan w swoim majaczeniu, cierpiał na pewno z powodu uszkodzenia cewki, które sobie zafundował. Trzeba było pana również trochę unieruchomić i podać leki, po których na szczęście spał do rana, krzycząc coś przez sen.

Wydawać by się mogło - spokój. Zaniepokojona odgłosami z sali pana P. poszam tam i zastałam go na nogach, siłującego się z łóżkiem, do którego nadal przytwierdzona była jego noga. Oczywiście papieros w ustach, szaleńcze, rozbiegane oczy, przyspieszony oddech. Zawołałam koleżanki. Próbowałyśmy go położyć i unieruchomić. Nie udało się. Przyszedł lekarz, też niewiele pomogło, przyszedł drugi i udało się. Pan P. w międzyczasie zdążył tak ścisnąć koleżance przegub dłoni, że zrobił jej siniaki! W tym szpitalu, zwłaszcza na nocach powinna być jakaś ekipa do unieruchamiania, jak w psychiatryku! Po dobrych 20 minutach wiązania efekt był zadowalający. Sporo krzyku jeszcze było tej nocy...Na szczęście przyszedł mi do głowy pomysł, żeby delikwenta wywieźć na nieużywaną, pustą salę. Tak też zrobiłyśmy i tam leżał do rana.
Ponownie dochodzi do sytuacji, w której musimy człowieka wiązać jak zwierzę bo OIOM nie chce takiego pana wziąć i zsedować.  W oddziale nie mamy takich możliwości, sprzętu ani anestezjologa! Jedna wielka porażka.


Tym pesymistycznym akcentem kończę wpis,
pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!

czwartek, 15 września 2011

Cholerka:)

Cześć,

jakoś dawno mnie tu nie było, złożyło się jakoś;]

Praca, praca, dom...hmm, wokół tego kręci się moje ostatnio (od paru lat!) życie.
Nuuuda, jak nic się nie zmieni to wyjadę stąd_w najlepszym/najgorszym razie czeka na mnie Libia;D Ostatnio do szpitala dotarło pismo z MZ, z pytaniem o chętnych medyków na wyjazd do Libii. Zapisałam się. Zobaczymy czy coś z tego wyjdzie, ale jakby chcieli dobrze zapłacić to dlaczego nie? W końcu męża nie mam, dzieci też nie. Przygoda i doświadczenie "warte świeczki".

W pracy hmmm, popsuło się i to bardzo. Na ostatniej mojej nocy 13/14 IX oprócz naszych panów, miałyśmy w oddziale jeszcze 4 kobiety. Dziwnie mi się nimi opiekuje, jakieś takie są "inne". Z panami to i pożartować można, pogadać na luzie...a kobiety takie cierpiące, bolące są, ze tylko słuchać co i gdzie boli;] Te 3 lata pracy na "męskim" zmieniły/ukształtowały mnie w konkretnym kierunku. Nie mogę jednak się ograniczać i jak tylko obronię mgr, ruszę na poszukiwania nowej/dodatkowej pracy. Oprócz doświadczenia przydadzą się także pieniądze bo czas "coś" odkładać a nie żyć od wypłaty do wypłaty;)

Mamy pana, 25-latka, który uległ poważnemu wypadkowi, spadł z ok. 15m, ma liczne złamania, otarcia skóry i wstrząśnienie pnia mózgu. Nie dziw, że boli go nawet oddychanie. Nasza terapia p.bólowa pomaga na chwilę, mimo, że ładujemy w niego masę leków. Poza nim był również pan po wypadku, ale samochodowym. Złamana noga, drenaż j. opłucnej. Stabilni obaj, mam nadzieję, że ich stan taki pozostał i jutro się spotkamy. Ciekawy jest przypadek pana G. Trafił do nas z przetoką skórną, która powstała po operacji w 2006r. w USA. Pan nie wie co to był za zabieg ale blizny wskazują na appendektomię. Mieliśmy mu wykonać fistulografię i odesłać do szpitala z sąsiedniego miasta, który go do nas skierował. Niestety zachciało się naszym lekarzom robić panu TK z hydrokolografią...(może i dobrze). Po badaniu zaczął strasznie gorączkować...trwa to już jakieś 1,5tyg. W opisie TK czytamy - "cechy perforacji przewodu pokarmowego w dystalnym odcinku odbytnicy". = ot hydrokolografia właśnie. Zobaczymy jak się sytuacja dalej rozwinie...


Jest jeszcze pan B. Trafił jako HETD. Teraz ginie w oczach. Odbiałczony, z obrzękami na CAŁYM ciele. Glikemia potrafi mu spaść do 33mg%, temperatura ciała także do takiej wartości. Interniści słabo nam pomagają. Cukrzyca cholerna!


Był też niedawno inny pan B. Przyjęty z ostrym zapaleniem trzustki. Dodatkowo obciążony ChUK, z masą leków. Emerytowany policjant. Jak to często bywa - trzustka poalkoholowa. Ostra niewydolność nerek - 200ml moczu, po otrzymaniu ponad 3000ml płynów i.v - to zdecydowanie za mało. Nefrolog, która miała pana zakwalifikować do HD, dotarła i rozpoczęła reanimację 5 min. po tym jak pan rozmawiał z jedną z koleżanek. Cholera, pieprzony alkohol! Pan zmarł.

 ...;(

Starczy o pracy, bo jakoś tak depresyjnie się robi. Zresztą, to o czym dalej też nie napawa mnie optymizmem. Tydzień temu wybrałam się z Małą na imprezę. Najpierw 2 piwa w jednym pubie, potem standardowo rockowy klub, gdzie za zwyczaj kończymy. Tam jeszcze jakieś piwko, i oczywiście parkiet jest nasz! Wszystko ładnie, pęknie_ALE! wokół Malej co chwila jakiś samiec!  Hmm, zobaczymy jak się życie nam ułoży. Mój książę może być zza światów;D

Jutro mam D w pracy, po czym jadę do domu. Mama nie spodziewa się mnie, niespodzianka taka:)
I raz jeszcze raz cholerka! -...że też moja wieś nie jest 10 km od miasta tylko 50...!

Pozdrawiam,
K.

niedziela, 4 września 2011

ICHTIS!

Hej,

witajcie:), jestem po D w pracy. Nie lubię pracować w niedzielę, jakoś tak bez Mszy Świętej niedzielnej czuję się źle. Fakt - chodzę w sobotę wieczorem, gdzie jest już liturgia niedzieli i kazanie ale dla mnie to nie to samo. Ostatnimi czasy bardzo mocno skupiam się na mojej relacji do Boga. Wiem, że jest niedoskonała, niedojrzała i marna.  Staram się ją naprawić, zwłaszcza poprzez świadome uczestnictwo w Mszy Świętej.
To moje z Nim spotkanie w Eucharystii nabrało od jakiegoś czasu charakteru wewnętrznego święta i niesamowitej radości! Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym żyć bez tego. Cała oprawa, ceremoniał Mszy stanowi pewną tajemniczą CAŁOŚĆ, która daje mi siłę, dodaje wiary i przysparza darów Ducha. Hehe, pewnie macie mnie teraz za nawiedzoną, zdewociałą i moherową babę;D ale co tam, dla mnie i tak najważniejszy jest Jezus, wcale się tego nie wstydzę! Wierzę świadomie i bezwzględnie. A oddaje to w pewien sposób mój ulubiony cytat z PŚ: /Rz 8, 32-39/

"Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? 32 On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? 33 Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? 34 Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?
35 Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? 36 Jak to jest napisane:
Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień,
uważają nas za owce przeznaczone na rzeź.
37 Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nam umiłował. 38 I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, 39 ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym."




Dzisiaj na tyle, pracowo może jutro...,
Kinga.