poniedziałek, 8 lipca 2013

Die Schweiz!!!



W końcu, po sporym zamieszaniu, dyskusjach, rozmowach, momentach zwątpienia podpisałam umowę. Zostaję.  Firma zgodziła się na nasze warunki, w końcu czujemy się bezpiecznie.  Nie wszyscy zdecydowali się zostać. Koleżanka, która ma narzeczonego w Pl., dla którego praca tutaj byłaby niewiadoma postanowiła nas opuścić i wyjechać do Niemiec. Wielka szkoda bo to bardzo fajna dziewczyna...mam nadzieję, że kontakt utrzymamy. 



Pogodę mamy dobrą, chociaż jest trochę duszno. W sobotę zdobyłyśmy najwyższy szczyt – Pilatus. Trochę nieodpowiedzialnie z mojej strony bo w trampkach_ale po prostu nie zabrałam z Pl butów a na nowe jeszcze mnie nie stać;) Pięknie było! Mimo, że jedno podejście paraliżowało mnie i nie pozwalało spojrzeć w dół, opłacało się. Koniecznie trzeba to powtórzyć. Na szczycie 2 Hotele, restauracje i mnóstwo Chinczyków;P  Ogarniamy plan na kolejny weekend bo do zwiedzania, obejścia sporo.  

A w sierpniu mam tydzień wolnego i odwiedza mnie siostra z ciocią. Robię listę rzeczy, które muszą mi przywieźć. W szkole…hmmm, łatwo nie jest. Obciąża nas ilość godzin…dzisiaj np. było wolne ale od jutra do piątku od 8.15 do 16.30 w szkole, z jedną godzinną przerwą. Łatwo nie jest…tak wrócić w szkolne ławki.  Jedno z zadań domowych obejmowało wizytę w banku i zasięgnięcie informacji dot. oferty danego banku. Załatwiłyśmy to bez problemu.  Nauka szwajcarskiego – Schweizerdeutsch – jest raczej śmieszna, niż przynosiłaby mi jakąś korzyść. Pani nauczycielka, młodsza ode mnie, jakoś nie ma pomysłu na te zajęcia. Nudzimy się jak mopsy. 



Dzisiaj kupiłyśmy piłkę do siatki i pograłyśmy sobie nawet:) , bolą mnie przedramiona ale sporo zabawy z tym było i będzie nadal.  Decyzja o pozostaniu tutaj niesie za sobą kolejne, które trzeba podejmować, żeby tutaj „normalnie żyć”.  Powoli, powoli odnajdujemy się.  Wybieramy się na mecz BVB vs. FC Luzern! mieszkamy obok stadionu więc grzechem byłoby nie skorzystać. Aaa, Polaków tutaj nie wielu. Chociaż kilku już spotkaliśmy. Sklepy, zwłaszcza te tanie są już przez nas rozpoznane;), głodu nie cierpimy a z każdym miesiącem będzie lepiej. 
I tym optymistycznym akcentem kończę i pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. Wydaje się, czytając, że nabrałaś wiatru w żagle i wypływasz na nieznane z radością. :)Pozytywne emocje płyną. Zazdroszczę gór!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja bym miała takie tereny pod nosem to na pewno bym się nauką nie zajmowała :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń