sobota, 27 kwietnia 2013

Bis morgen!



Dzień dobry wieczór,

piszę sobie tego posta żeby oddalić w czasie pakowanie. Jutro wylot do Frankfurtu. B1 sehr gut bestanden, tygodniowa przerwa w domu i czas rozpocząć kolejny etap. Dowiedziałam się, że będę mieszkać z jakąś panią, bo mieszkamy u rodzin żeby „złapać język”. Ze mną we Frankfurcie będzie 5 osób. Codziennie będziemy się widywać bo mamy razem  zajęcia w szkole językowej, a do tego 2 razy w tygodniu niemiecki medyczny.  Zapowiada się nader ciekawie…chociaż trochę się boję;) Kurczę, jak nie będę ich rozumiała? Jak oni nie zrozumieją mnie? Aaa! Jutro o tej porze poznam już moją Familie.   Frankfurt, na pewno interesujący i już jestem pewna, że będzie mi brakowało czasu na jego zwiedzenie przez te 7 tyg. 



Ostatnie dni w stolicy były bardzo dobrze przez nas spożytkowane. Pomijając aspekt certyfikatu, udało nam się zwiedzić kilka knajp. Nawet na śniadanie w „lansiarskim” miejscu się wybrałyśmy. Cena nie wygórowana bo za 13zł, z kawą to chyba nie dużo;)  Fenomenem pozostaje dla mnie Plac Zbawiciela i Charlotte – kurczę, tam to się bywa.  Ludzie siedzą poza lokalem bo w środku nie ma absolutnie gdzie szpilki wetknąć. Przed lokalem gęsty tłum, na schodach, chodnikach;) Podobno pojawia się tam śmietanka showbizzu. Ciekawe, ciekawe z socjologicznego punktu widzenia. Trzeba się pewnie odpowiednio ubrać , założyć coś, co akurat jest „in” i po prostu się lansować. Nie widziałam tego w żadnym polskim mieście. Co innego było podczas euro, ale takiego lata już nie będzie…no i w Rzymie, tam można było pić alkohol na ulicy, na Schodach Hiszpańskich np. też.







Wczoraj wybrałam się do 3Miasta, spotkać i pożegnać z koleżankami  (powiem więcej – przyjaciółkami). Posiedziałyśmy w klubie w Sopocie, pogadałyśmy, napiłyśmy się piwa, jak za dawnych, studenckich lat ale nie, że zniszczenie, po prostu tak miło i beztrosko było, chociaż nie do końca.  Wiadomo, każda z nas ma jakieś tam swoje bolączki i fajnie tak pogadać, ponarzekać na swój los. Byłam tez na chwilę w moim oddzialeJ Ojej, jak tak sobie szłam na to IVp. To przypominały mi się same dobre rzeczy z ta pracą związane. Fajne dziewczyny były akurat na zmianie i miały nawet chwilę, żeby ze mną pogadać. Oczywiście żadnych zmian w pracy się przez te 4 miesiące nie doczekały;], ale ordynator się zmienia, konkurs rozpisano. Ciekawe, kto przejmie ster nad chirurgią. Tam potrzeba naprawdę mocnej ręki i autorytetu, żeby to „towarzystwo” jakoś ogarnąć;) To już nie moje problemy, ale miło się obserwuje z boku to „małe bagienko”. 




Ok., spadam TO robić bo jutro może nie wystarczyć czasu…ooo, mama woła na lody!:)

6 komentarzy:

  1. A ja po teście już z B1. Trudny był. Za to ustny był całkiem spoko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe czy mieliśmy to samo na teście;)

      Usuń
    2. Podejrzewam, że testy mogą być dla wszystkich miast takie same :))

      A dzisiaj nas zapraszają na lampkę szampana i poczęstunek z okazji zakończenia remontu nowej siedziby :D

      Usuń
    3. No proszę jak miło:) My po egzaminie, razem z lektorami się wybraliśmy do kawiarni i jedna z Pań nauczycielek zamówiła nam szampana...btw. świetne lektorki miałam na b1.

      Usuń
  2. Ja już czekam na kolejnego posta:D Nadal podziwiam Cię za ten odważny krok w życiu :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale naprawdę nie ma powodu do podziwu;)/pozdrawiam i obiecuję posta w ten weekend.

      Usuń