poniedziałek, 5 marca 2012

...postanowienie wielkopostne, przeterminowane...;P

Cześć,

dzisiaj nie będzie o pracy...chociaż z żalem muszę napisać, że dwaj "bohaterowie" poprzedniego posta już nie żyją...pan z krwawieniem, który był operowany, i pan po udarze...

W minioną sobotę byłam u przyjaciółki pod miastem, na spotkaniu, którego wolałabym nie nazwać imprezą_niektórzy tańczyli ale to przecież nie jest wyznacznik imprezy. Było meega pozytywnie (poza małym incydentem), oprócz wspólnego przyrządzenia lasagne i opróżnienia kilku butelek wódki, toczyły się rozmowy...jak to bywa, po kilku kieliszkach włączają się nam ludziom tematy, na które nie ma czasu, chęci na trzeźwo, a może po prostu "rozluźnione" języki plotą bez hamulców...Po raz kolejny miałam okazję usłyszeć jak moje najlepsze przyjaciółki "szanują" moją pracę. Jak większość społeczeństwa. Wywiązała się też rozmowa o samobójcach, mądre wywody pań psycholożek, odmienne zdanie Ali na ten temat. Dyskusja słaba. Zeszło potem na relacje ludzkie, na oparcie jakie można znaleźć w drugiej osobie.W drugiej osobie. Jakoś mi się wtedy tak strasznie przykro zrobiło, cholera poczułam żal, bezradność, tęsknotę chyba za owym drugim człowiekiem. Wyszłam do łazienki, zryczałam się, wróciłam, nikt nie zauważył. Nie wiem czy eskalacja emocji, która znalazła swoje ujście we łzach była owocem pijackiego nastroju czy może po prostu, w tym momencie uderzyła mnie w twarz ta "samotność".  Na szczęście przeszło mi potem i z każdym wypijanym kieliszkiem było co raz lepiej. Posiadówa, ze spacerem ok. 5.30a.m., trwała do 7. Pojechałam potem do rodziców.
Postanowiłam wczoraj, że nie piję alkoholu do Wielkanocy.  Trwa Wielki Post, święty czas dla nas katolików. Oprócz 2 dni rekolekcji, które zaliczyłam, wczorajszych "Gorzkich żalów" jakoś słabo weszłam w atmosferę refleksji i  nawrócenia. Mam nadzieję, że odmówienie sobie przyjemności, jaką jest dla mnie niewątpliwie piwko wieczorem, czy taka właśnie posiadówa ze znajomymi, pozwoli znaleźć czas na medytację, adorację i w rezultacie zmianę życia, postępowania na bardziej godne.
Ani wina do obiadu ani piwa na meczu;) Właśnie! Na meczu byliśmy, nasi przegrali;/nie wiem, znawcą nie jestem, ale grali jak łamagi...Mój entuzjazm nie stygnie jeszcze, mam nadzieję, że jeszcze się podniosą i pokażą, na co ich stać!:)



Byłam na konkursie "Pielęgniarka roku 2011":) Oddziałowa wytypowała mnie i 2 koleżanki. Etap wojewódzki, ok. 40 osób. 60 pytań testowych, 60min. Zajęłyśmy drugie i trzecie miejsce;D, wygrała pani starsza od nas, z dłuższym stażem pracy i będzie reprezentowała nasze województwo w finale. Nasze miejsca nie były premiowane, no chyba, że wspólne zdjęcie z kierownictwem PTP-u (Polskiego Towarzystwa Pielęgniarskiego) można uznać za nagrodę;D

Pozdrawiam!

2 komentarze:

  1. Gratulacje z powodu konkursu! Podziwiam za postanowienie. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem miła lektorka Twoj blog K. eMM

    OdpowiedzUsuń