piątek, 16 marca 2012

Wiosna ach to TY!!!

Dzień dobry wieczór:),

jak w tytule - jestem uradowana faktem nadejścia upragnionej wiosny, słońca, ciepła i długich dni:) Z tej okazji poniższa piosenka:


A jak to zwykle bywa, gdy jest ładna pogoda to ja w pracy jestem, hehe. Miałam dzisiaj D, jutro N, w nd też N. Nienawidzę mieć 2 N pod rząd - tej drugiej nicy to chodzi się jak upiór, nie jarzy za bardzo i w ogóle trzeba walczyć ze sobą z całych sił.Niestety...tak jakoś wyszło. Hmm, gdyby nie kwestia finansowa to wolałabym pracować na same dni, zresztą chyba pisałam już o tym.
Słucham sobie LP3, i jest świetnie:)

A w pracy...
Pan S., ten bez rąk o którym pisałam już kilka razy miał zawał! Jakby mało go życie doświadczyło, to jeszcze cholera TO. Na szczęście mamy pracownię hemodynamiczną, mam nadzieję, że udało się panu pomóc szybko i skutecznie.

Z pozostałych pacjentów - pan z Tu trzustki, jak wiadomo nie ma dobrych prognoz. Gorączka, która trawiła go ładnych kilkanaście dni, mimo stosowania antybiotyków "z górnej półki" niejednego by dobiła. W końcu zdecydowano się na zabieg. Po zabiegu, w miarę. Stabilny krążeniowo, rana zaszyta - poza upustem płynu,  zdrenowaniem nic nie zrobiono. W 3 dobie stan pana uległ pogorszeniu, porobiły się ropnie, które wczoraj ponacinano na bloku...rzeźnia. On jednak jest tak strasznie cierpliwy, spokojny i cichy, że brak słów aby to oddać. Rzadko spotyka się takich pacjentów. Mimo poważnego stanu zachowują godność, kulturę i "twarz". Szlag mnie trafia jak pacjent po przepuklinie planowej jest "umierający" bo go (cholera) szwy ciągną! Nie mają pojęcia o bólu i prawdziwych, ludzkich tragediach. Wiem, że nie jest moją rolą ocena pacjenta w tej kwestii bo przecież ów pacjent "czuje się jakoś", i nie mają dla niego znaczenia inni. On czuje się teraz taki i tak, i moją rolą jest mu pomóc - zarówno w zwalczaniu  bólu głowy, czy w potwornego bólu nowotworowego. 
Swoją drogą nasz szpital/oddział kuleje trochę w kwestii zwalczania bólu. Mamy przystąpić do programu "Szpital bez bólu", to powinno wnieść "nowe".

Nabieram wprawy w cewnikowaniu pęcherza moczowego:) Robię to jak tylko jest okazja. Ostatnio napotkałam problem bo "odbijał" mi cewnik i nie mogłam go wepchnąć (delikatnie oczywiście, nic na siłę, zwłaszcza w tak delikatnej materii). Pochyliwszy jednak cewnikowany narząd pod odpowiednim kątem Foley wszedł;)


Atmosfera w pracy gęsta i napięta. Kłócą się koleżanki między sobą - jak to baby. A ja, pacyfistka z urodzenia i przekonania w tym wszystkim czuję coraz większą konsternację. Mam wrażenie, że powinnam się opowiedzieć po którejś ze stron. Nie jest to łatwe, bo obie mają swoje racje ale żadna nie chce usiąść i obgadać sprawy. Kurczę, po 25 wspólnej pracy takie kwasy...żal.

Pragnę nadmienić, że trwam w postanowieniu:) ajj, ale walczyłam wracając dzisiaj z pracy.  Myślę sobie - piątek, wieczór, lp3 i do tego Henio(piwo, Heineken)...mmm....ale udało się:D, zamiast do monopolowego poszłam na Drogę Krzyżową. Niezła zamiana, hehe:D
I do tego bieganie też mi nawet wychodzi, jutro zamierzam wstać skoro świt i ruszyć, póki będzie w miarę pusto na ścieżkach.

Pozdrawiam wiosennie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz