piątek, 21 września 2012

"...zanurzone po pępki w cerkwi baniach..."

Dobry wieczór,

w minioną niedzielę wróciłam z tygodniowego wypadu w Bieszczady. Pojechałam z siostrą, chyba nikogo nie zaskoczę, pisząc, że podróż zajęła nam blisko 24h;) Oczywiście warto było. Pogoda przepiękna (skóra z nosa już mi zeszła;p), sporo przypadkowych znajomości - głównie Wrocławian i Rzeszowian, byli też nasi ziomkowie z pomorskiego. Obeszłyśmy szlaki w okolicy Ustrzyk Grn., żeby potem udać się na Koniec Świata. Do miejsca, gdzie czas zatrzymał się. Gdzie daleko w polu stoi chata, bez prądu i bierzącej wody, gdzie wieczory spędza się przy ognisku albo przy ogromnym stole, w blasku świec. Totalne oderwanie od miasta i dobrodziejstw ludzkości. Pokochałam to miejsce, mimo, że nie pochodzę i nie wychowałam się w mieście, bardzo doceniam ciszę i spokój jakie tam panują. Wioska, w której jest sklep - jedyny zresztą, jest oddalona o jakieś 40min. drogi pieszo. Można tam spokojniewypić piwo "na miejscu", pod sklepem i nikogo to nie dziwi i nie gorszy;). Ludzie jacyś tacy inni, jakby z minionej epoki. Byłam tam trzeci raz, tak samo zdziwiona i szczęśliwa. Na pewno tam wrócę.







W pracy już od tygodnia, i jutro też dyżur mam.

Przed moim "Biesowaniem" mieliśmy pacjenta, pana Jarka, lekko ponad 60 lat, po leczeniu raka dna jamy ustnej. W przeiegu terapii usunięto mu żuchwę, skóra naciągnięta z szyi, jakby za krótka powodowała przygarbienie całeg sylwetki. Przyszedł do nas do założenia PEG-a (przezskórna endoskopowa gastrostomia, czyli rurka zakładana endoskopowo do żołądka, wyprowadzona przez powłoki skórne na zewnątrz, oczywiście celem podawania zmiksowanych posiłków), co nie doszło do skutku i trzeba było operacyjnie zakładać gastrostomię. Nie powiodło się bo zwężenie przełyku było tak istotne, że nie przepuszcało endoskopu. Pan Jarek był pacjentem niesamowitym - cierpliwy i uśmiechnięty mimo bólu, a do tego przynosił nam słodycze!:) Jego zabieg odwlekał się z dnia na dzień, on przyjmował to ze spokojem i czekał. Jak było po zabiegu to też czekał, cichy i jakby nie widoczny, niechcący się narzucać. Wyszedł od nas, mam nadzieję, że w spokoju i bez bólu pożyje kolejne 14 lat. Napisałam, że tyle akurat bo jak przed 14 laty usłyszał diagnozę, wróżono mu z 4 lata życia...

Obecnie mamy na stanie pana po urazie głowy, unieruchomiony 4 kończynowo. Szarpie się, krzyczy, bluzga...leki, które możemy podać pomagają na chwilę. Krwiak w głowie niby nie duży, ale neurochirurgia go "nie chciała", OIOM tez nie - bo oddycha sam. Żal rodziny, która patrzy i nie poznaje męża/tatusia.

Jutro mam dyżur z koleżanką, której nie znoszę;) i z drugą, "nową". Nowa jest młoda i niedoświadczona a zachowuje się tak, jakby przcowała z 15 lat. Wszystko zdaje się wiedzieć najlepiej, pokory zero. Zobaczymy co, i czy w ogóle z niej będzie:)

A i chciałam jeszcze napisać o pewnym fajnym projekcie - Kino w blokowisku, w którym miałam przyjemność brać udział. Chodzi o to, że wyświetla się film na ścianie budynku i ludzie sobie patrzą :) Świetna atmosfera, ciepły wieczór, można się też w koc owinąć, albo w ramiona ukochanego;p, w około światła z bloków i gwiazdy nad nami:D Hmm, w sumie dużo zależy od pogody ale może kolejny seans też się uda?


Pozdrawiam!
Udanego weekendu.

5 komentarzy:

  1. Bieszczady! Strasznie chciałabym tam pojechać... Na szczęście mam trochę bliżej, bo po południowej stronie mieszkam, ale jednak ładnych osiem godzin będzie jak nic.

    Też miałam ostatnio takiego, co to go neurochirurgia nie chciała... Opisywany w ostatniej notce pacjent tak mi się dał we znaki, że musiałam prześledzić dalszą jego historię, która zrobiła się bardzo skomplikowana, z nieprawidłową diagnozą włącznie. Na koniec z neuro odesłali go do domu "do umarcia".

    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie musi być na tym końcu świata :))) KIedyś się wybiorę w taką dzicz :))

    OdpowiedzUsuń
  3. trzymam kciuki za pokorę "nowej" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Takich pacjentów jak ten pan czekajacy na PEG, podziwia sie najbardziej. Mimo bólu i tylu przykrych słów zwiazanych z diagnoza potrafia sie usmiechnac i byc tak niesamowicie cierpliwymi ludzmi. Znam kilku takich ludzi i szczerze ich podziwiam.

    A wypraw Ci zazdroszcze, musze i ja sie kiedys znow wybrac w gory bo na razie nie mam jak :))a i trzymam kciuki za powodzenie w pracy :))

    OdpowiedzUsuń