czwartek, 5 stycznia 2012

A.D. 2012 - post pierwszy:)

Witajcie w nowym roku, może ostatnim w naszych dziejach:) Swoją drogą, jeśli koniec świata miałby być jakimś "wybuchem" albo czymś co szybko i bezboleśnie kończy życie to dla mnie może być nawet dzisiaj:)
Patrząc na to z drugiej strony, każdego dnia jest koniec świata dla tysięcy ludzi, którzy umierają z różnych przyczyn...co innego takie "ogólnoziemskie" wydarzenie...to by było COŚ.

Sylwester. Before-party u mnie, tj. ja z przyjaciółką ugotowałyśmy sobie obiad, wyszykowałyśmy się:D - stylizacja na "chorzy doktorzy"  - zielony fartuch, maseczka, tudzież bandaże na kończynach, S. udawała księdza szpitalnego - kapelana;D, oczywiście zaczęłyśmy rozpracowywać naszą flaszkę, dobrze nam szło. Na imprezie, ku naszemu zdziwieniu sporo przebierańców - oczywiście pielęgniarka też była;], większości ludzi nie znałam, same pary. Gadanie, picie, muzyka raczej nie moja, tańców nie było a szkoda. O północy fajerwerki, życzenia, a potem trochę odpadłam...do domu wróciłyśmy przed 4 czy 5. Nie była to jakaś super, zapadająca w pamięć impreza, w sakli do 10 oceniam na 5:)
1 styczeń, jak córka premiera :P przeleżałam prawie cały w łóżku, mając na uwadze dyżur, który obejmowałam o 19. Udało nam się zwlec w miarę wcześnie, zaliczyłyśmy pizzę, jeszcze do Kościoła przed pracą też zdążyłam.
Dyżur w miarę. Przyjęłyśmy jednego pana ze znaczną anemią, właściwie niewyjaśnioną. Hemoglobina 3,4g/dl, Erytrocyty 1, 3M/ml...blady, chudy, lat 54. Włosy długie, niby czarne, odrosty - wyglądał jak wampir! Trafił do nas bo miał na nogach owrzodzenia. Na rękach miał dziwne ślady, które nasunęły nam podejrzenie narkomanii - tak więc "poszły" badania z panelem wirusowym. Mimo tak słabej morfologii pan dość dobrze się czuł i nie za bardzo zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Nam pozostało lać płyny, toczyć krew i obserwować. Poza nim przyjęłyśmy młodego chłopaczka, który zarobił w głowę na sylwestrze;], w TK (-) więc tak na wszelki wypadek.
Miałam też dyżur 3, ludzi 21, 3 zabiegi, pooperacyjne prawie pełne. Nie nudziło nam się;)


Wczoraj byłam u koleżanki na kawie, chcąc zorientować się jak pracuje się u niej w szpitalu. Miałam zamiar dzisiaj ruszyć na poszukiwania nowej pracy...ale...pogoda skutecznie mnie zahamowała. Śnieg, deszcz, wiatr. Aż tak mi się nie spieszy;)

Z dniem 1 stycznia oszaleli niektórzy na wieść, że pielęgniarki w czasie wykonywania pracy są objęte ochrona przewidzianą dla funkcjonariuszy publicznych. Dały się na to nabrać rzesze ludzi, a nawet zainteresowanych czyli moich koleżanek "po fachu. Poniżej przytaczam "naszą" ustawę, z 1996r., która już wtedy nam to gwarantowała. 


USTAWA
z dnia 5 lipca 1996 r.
o zawodach pielęgniarki i położnej
Art. 24. Pielęgniarce, położnej, wykonującej zawód na podstawie umowy o pracę lub w przypadku, o którym mowa w art. 19, przysługuje ochrona prawna przewidziana dla funkcjonariusza publicznego.



 Słucham sobie radia, gotuję obiad i wybieram się do kina na film A. Holland, "W ciemności"  /Cholerka, nie mogę wyłączyć kursywy;)/
 Do kina idę sama, w myśl zasady - chodzę do kina na film, a nie do kina:D

Pozdrawiam, 
K. 

P.S. Nie mam długiego weekendu;) jutro i pojutrze N.

1 komentarz: