niedziela, 4 grudnia 2011

...chyba chcę już śniegu...?



Śnieg, na razie w sferze marzeń, ale na Święta to już być musi!

Pisałam ostatnio, że miało mi się trafić trochę wolnego...ale...zasiadając przed 20 z pysznymi kanapkami, z nastrojem telewizyjno-książkowym na kanapie zadzwonił telefon! Patrzę kto dzwoni - Gośka z pracy, myślę, odbiorę, pewnie chce się zamienić na jakiś dyżur...zakomunikowała mi, że jeszcze siedzi w pracy, mimo, że była na D (do 19), że taki Sajgon się porobił, i czy bym nie przyszła na N, teraz, już bo są tylko 2 w pracy...ja na to, spoglądając na kanapki;D, że ok, ogarnę się, i będę - o!, taki ze mnie pracownik. Zrobiłam jak powiedziałam, jadłam, ubierałam się, zadzwoniłam po taxę i w drogę. Pan taxówkarz jakiegoś dziwnego repertuaru słuchał, na szczęście blisko mam do Szpitala i wytrzymałam te 10min. bo już chciałam mu zwrócić uwagę.

Przebrałam się, wszedłszy na oddział, dowiedziałam się, że zaraz mają przywieźć ciężkie HETD. Na pooperacyjnych tylko jedno miejsce więc pana tam umieściłyśmy. Pacjent ok. 40 letni, "bladosinozielony", ale z kontaktem. Oczywiście bez sondy, cewnika w pęcherzu...dobrze, że chociaż mu grupę i krzyżówkę pobrali na Izbie...Po oporządzeniu pana, nic ostrego się z nim nie działo - RR trzymał, nie krwawił czynnie, wymagał przetaczania KKCz, płynoterapii no i oczywiście obserwacji.

Obok niego leżał pan zaintubowany, przywiązany, w dodatku duży i groźnie wyglądający. Przyjęty jako HETD, z blisko 4 promilami we krwi (dlatego zaintubowany). Ok. północy extubowaliśmy pana, dając mu jednocześnie drogę do wydzierania się i krzyku...diazepam, halo w odpowiedniej dawce usypiały pana na trochę, rano odwiązałyśmy go - był już spokojny i logiczny.

Poza nimi na sali septycznej leżał pan, z martwicą k.d.L. Bez kontaktu, na skutek chor. neurologicznych, niewydolny krążeniowo i oddechowo też siadający. Anestezjolodzy nie dopuścili pana do zabiegu amputacji. Pan cały w odleżynach, obrzęknięty, krzyczący, na dopaminie...a z tej nogi taki piekielny smród, nie do opisania - ja wrażliwa na smród nie jestem, ale tego rodzaju fetor jest po prostu tak odrażający, że brak słów na scharakteryzowanie go czy porównanie do czegoś. Strasznie żal mi się pana zrobiło, tak jakby skazany na rozkład za życia /?/
Wczoraj w pracy - pan na pooperacyjnej, noga amputowana, dopamina w przepływie 12ml/h, kont. zerowy, pan nawet nie krzyczy. Zmiana opatrunku - kikut nie zszyty, żywe "mięso", słodki zapach krwi pomieszany z "tamtym"...Morfologia wymagająca przetoczenia, nie mogłyśmy pobrać krzyżówki, lek. ukłuł pana z t. udowej. Nie wydaje mi się, że spotkam pana dzisiaj jeszcze...


Ok, muszę się zbierać do pracy.
Wpadnę jutro, mam jeszcze w zanadrzu paru ciekawych pacjentów;)

Dodam, że nie będąc wczoraj na żadnej imprezie spałam do 13!!! Szok.
W Kościele byłam na 16, musiałam znaleźć taki, z tą właśnie godziną i wiem, że to niego już nie pójdę. Księża jakby w półśnie, kazanie marne, ludzie kręcący się, wchodzą, wychodzą, dzieci z zabawkami - trudno było się skupić, to nie dla mnie atmosfera, która powinna sprzyjać Najważniejszemu w tygodniu spotkaniu...

3majcie się,
śniegu życzę!,
K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz