środa, 21 grudnia 2011

...złota łopata?

Kochani, (mmm, jaka czułość;),

już jutro po nocnym dyżurze jadę do domu na Święta i raczej nie będę umieszczać nowych postów (wspólny komputer w domu;p) składam Wam najserdeczniejsze życzenia!
Znalazłam takie, które spodobały mi się bardzo i Wam je dedykuję:


„Dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel...”
Owocnych refleksji nad faktem, że Bóg stał się człowiekiem,
odtąd zawsze jest z nami.
Jest z nami, gdy się cieszymy i płaczemy,
gdy pracujemy i odpoczywamy, i nawet wtedy, gdy grzeszymy...
Pełnych pokoju świąt Bożego Narodzenia
i błogosławionego Nowego Roku! 


 Mam nadzieję, że podobna sceneria będzie towarzyszyła moim Świętom, a zapewniam, że mój domek położony jest podobnie jak ten z obrazka:)

Skończyłam dzisiaj zakupy prezentowe, ogromny problem miałam z podarunkiem dla mamy...na szczęście już mam to za sobą:) i pozostaje mi tylko zapakować wszystko ładnie i wsunąć pod choinkę.

A w pracy...hmmm. 2 ostatnie zgony zdarzyły się na moim dyżurze...nie były to nagłe sytuacje, nieprzewidziane. Rodziny zostały uprzedzone i mogły jakoś się na to przygotować (wiem, wiem  - nie ma takiej opcji)...zawsze to ból, tęsknota, strata. Zwłaszcza wczorajsze zejście mocniej mnie uderzyło. Pan trafił do nas z bloku, po laparotomii z powodu pękniętej torbieli trzustki. Ok. 55 letni, marskość wątroby, po leczeniu czerniaka naście lat temu...Interniści przekazali go "naszym" i po zabiegu codziennie konsultowali go, bo był w bardzo ciężkim stanie. Pompa z dopaminą, z insuliną, z noradrenaliną...antybiotyki, płyny, żywienie pozajelitowe. Wiele zabiegów i starań poszło na marne...Najgorsze jest to, że będąc w niedzielę w pracy zastałam pana w dobrej formie - parametry ok, kontakt logiczny, łatwy, wydawałoby się, że wyjdzie z tego. To co zobaczyłam wczoraj, rozwiało moje nadzieje, wiedziałam, że to kwestia godzin może doby. I po raz kolejny już przekonałam się, jak ogromną moc ma wola życia do pewnego momentu. Przyszła żona a po 0,5h pan już nie żył. Pożegnali się, chociaż on już nie mówił. Czekał na nią. Kilka razy widziałam takie sytuacje. Umierający jakby czeka na tą osobę i potem, w bardzo krótkim czasie odchodzi. I nikt mi nie powie, że to zbieg okoliczności...


Strasznie się cieszę z tych Świąt! Pracuję 26, chyba już pisałam;) Miałam szczęście trafić na rekolekcje adwentowe - świetnie poprowadzone i w dogodnych dla mnie godzinach. Potrzebowałam ich, dobrze było zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o TYCH sprawach:) szkoda tylko, że na dzisiejszy ostatni dzień nie trafię - praca;/



Spakowałam już rzeczy, które muszę zabrać do domu - plecak, torebka i duża reklamówka - nie mam torby w mieście i jutro objuczona jak wielbłąd pojadę na wieś! <jupi>

Pozdrawiam raz jeszcze,

K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz